#świat #nepal #impresja

fot. Paweł Goleman

Brzask

   Wiecie jak to jest kiedy robi się coś po raz pierwszy w życiu? Szczególnie jeśli bardzo nam na tym zależy? Niezapomniane uczucie.
  Towarzyszyło mi ono podczas całego trekkingu wokół Manaslu, ale chyba najmocniej właśnie tu, w Samagaon. Pobudka około 6 rano. Wyszłam na taras hoteliku, w którym spaliśmy. Było jeszcze szaro, mdło. Ale… no właśnie.
  Wokół były góry. Wielkie, ośnieżone, strzeliste. Kiedy przyszliśmy tu poprzedniego dnia popołudniu chmury wisiały bardzo nisko, odcinając widok niemal nad ziemią. Dwa dni wcześniej przeżyłam ogromny zawód w Lho. To tam po raz pierwszy mieliśmy zobaczyć Manaslu. Nie udało się. Chmury zasłaniały Górę zarówno wieczór, jak i rano.
    A teraz była na wprost mnie. Jak na wyciągnięcie ręki. Dwa szpiczaste wierzchołki. Promienie słońca pojawiły się nagle, jakby znikąd. Najpierw zapłonął sam szczyt, potem światło zaczęło spływać niżej zalewając całą górę złocistym blaskiem. Można było tylko trwać w zachwycie podziwiając niesamowity spektakl. Czemu ta chwila nie mogła trwać w nieskończoność?
©AŚ

Jeśli chcesz zobaczyć to na własne oczy – napisz do nas, przygotujemy dla Ciebie indywidualny plan podróży   

Jeśli chcesz więcej przeczytać o Nepalu zapraszam na bloga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *