#świat #peru #pocztówka

Uros -  fot. Paweł Goleman

Pływające wyspy

  Powoli zbliżamy się do Puno. Już w zatoce, jakieś 10 kilometrów od miasta wyrasta przed nami cały archipelag niewielkich wysp. To wyspy Uros, niewątpliwa i wątpliwa atrakcja jeziora Titicaca. Zbudowane z wysuszonej trzciny, od wieku są miejscem gdzie żyją Indianie z plemion Uro. Osiedlili się tu przed stuleciami, chroniąc się przed Inkami, a później Hiszpanami. Przez wieki tworzyli zamkniętą kulturę odporną na wpływy z zewnątrz. To już przeszłość.
  Obecnie na całym archipelagu mieszka jakieś 400 osób, których główną formą zarobkowania jest turysta. Jadąc tu wiedzieliśmy czego się spodziewać. Mijamy pierwszą wysepkę. Wygląda to z daleka naprawdę ciekawie. Wszystko zbudowane z trzciny. Wyspa, domy, łódki, sprzęty domowe.
  Przy kolejnej już stajemy. Witają nas kobiety ubrane w tradycyjne, kolorowe stroje. Zapraszają na “stały ląd”. Nasza wyspa jest malutka, ma może 20×20 metrów. Po zejściu ze statku ląd okazuje się trochę pływający. Nogi zapadają się w trzcinie, ma się wrażenie jakby chodziło się po wielkim łóżku wodnym.
  Wspominałem już, że zbudowane są z wysuszonej trzciny. Nazywa się ona totora. Nie ma problemów z pozyskiwaniem tego budulca, porasta ona bowiem cała okolicę. I szybko odrasta. Chatki buduje, jakże inaczej, z tej samej trzciny. Łódki podobnie. Mieszkańcy żywią się złowionymi w jeziorze rybami, a także trzciną, bo jej dolna cześć jest jadalna. Aby zdobyć inne potrzebne rzeczy sprzedają w Puno ryby bądź wszelakie rękodzieło z … , co za niespodzianka, z trzciny.
  Czas na spacer po wyspie. Ponieważ jest mała, to nie zajmuje to nam zbyt wiele czasu. Ostatnim punktem programu jest oczywiście możliwość kupna drobnych pamiątek, wykonanych na wyspie.
  Odpływamy i obieramy kurs na Puno.
©PG

uros

Jeśli chcesz zobaczyć to na własne oczy – napisz do nas, przygotujemy dla Ciebie indywidualny plan podróży   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *