#świat #iran #impresja

Kolorowy zawrót głowy
Shiraz. Jest wieczór. Leżąc w łóżku przeglądam przewodnik i wpada mi w oczy informacja o pewnym fotogenicznym meczecie. I że koniecznie trzeba odwiedzić go o wschodzie słońca. Co prawda na ósmą rano jesteśmy umówieni z taksówkarzem na wycieczkę do Persopolis, ale zawsze można wstać wcześniej…
Zerwaliśmy się więc zaraz po szóstej i ruszamy. Mapka w przewodniku niestety nie grzeszy dokładnością, a zapytani ludzie nie wiedzą o jaki meczet chodzi. Chodzimy w kółko i nic. Kończy się czas, postanawiamy wracać do hotelu. Idziemy nieco przygaszeni i nagle… Jest! Schowany w bocznej uliczce, ledwo widoczny. Szybko do środka!
Centralne miejsce niewielkiego dziedzińca zajmuje basen ze stojącą wodą, w której oczywiście wszystko pięknie się odbija. A zwłaszcza meczet ze swoimi ścianami wysadzanymi niezliczoną ilością kolorowych płytek, które pięknie oświetla wschodzące akurat słońce.
Po chwili ideał ulega nieco zachwianiu, bo do basenu podeszła kobieta i zamoczyła w tej wodzie szmatę. Może to i dobrze, byliśmy już chyba lekko spóźnieni. Kierujemy się szybko do wyjścia. Widząc to bileterka, głośno coś mówi i odciąga nas od wyjścia i kieruje ku drzwiom meczetu. Tłumaczymy się, że czasu nie mamy i takie tam. Nie ustępuje. Ulegamy namowom, wchodzimy i … wszystko jasne.
Wewnątrz zastaje nas kolorowa orgia barw i świateł. Mrok sali modlitewnej rozprasza światło wpadające przez kolorowe witraże, którymi wypełniona jest cała wschodnia ściana. Nie sposób oderwać oczu, a zmysły szaleją. Absolutna magia.
Niestety musimy wracać do rzeczywistości. Dochodzi ósma. Lecimy, bo taksówka wiecznie nie będzie czekać. ©PG

Jeśli chcesz zobaczyć to na własne oczy – napisz do nas, przygotujemy dla Ciebie indywidualny plan podróży
Jeśli chcesz więcej przeczytać o Iranie zapraszam na bloga